My Favourite Superstar Barbie 2009

Jeśli czytasz tego bloga regularnie, lub przynajmniej przeglądasz zdjęcia, wiesz dwie rzeczy:
1) mam w zbiorze dużo Barbie o twarzy Superstar
2) nie ma wśród nich najważniejszego wydania czyli Barbie Superstar 1977

Dla kolekcjonera, który przywiązuje dużą wagę do historii lalek Barbie, modele innowacyjne i przełomowe zawsze będą miały status "must have". Ja oczywiście też należę do tej grupy ale w moim zbiorze jest także miejsce dla lalek, które po prostu mi się podobają. Są  to jednak zwykle wydania kolekcjonerskie typu "The Look" itp.
Często jest tak, że to, co kultowe, retro czy vintage zaczyna mi się automatycznie podobać, ale równie często tak się nie dzieje. Co wtedy? Kupuje taką niekoniecznie ładną lalkę, czy omijam?
Moja odpowiedź brzmi: kupuję. 
Priorytetem zawsze jest nie to, co mi się w danym czasie podoba, a to, jaką wartość historyczną ma dana lalka. Jeśli jesteście zdziwieni moim podejściem, to już spieszę z wyjaśnieniem:
Otóż, mam bardzo zmienny gust i nauczyłam się mu już nie ufać. Rzeczy często z niewiadomych przyczyn nagle przestają mi się podobać. W ciągu pierwszych miesięcy kolekcjonowania nabyłam wiele niepotrzebnych lalek, którymi z czasem straciłam zainteresowanie. Zaczęły mnie wręcz irytować swą obecnością i w końcu musiałam się ich pozbyć. Co najzabawniejsze, jakiś czas temu pożałowałam tej decyzji, bo lalki tego typu znów powróciły do łask. Jak sami widzicie mój gust bywa kapryśny wjęc za doradcę obrałam rozsądek. Dziś ani nie kupuję, ani nie pozbywam się lalek pochopnie. Gdy któryś egzemplarz zaczyna mi przeszkadzać, wiem, że jedyne co trzeba zrobić to schować do pudła, by go nie widzieć. Po jakimś czasie, gdy już sobie odpocznę, wyciągam go ze schowka i odkrywam na nowo. 
Gdybym budowała mój zbiór jedynie na bazie tego, co mi się podoba, to moja kolekcja byłaby ruchoma. Lalki przychodziłiby i odchodziły. Niestety taka forma zbieractwa mnie nie satysfakcjonuje. Kupowanie z odgórnym zastrzeżeniem "na czas nieokreślony" to dla mnie bardziej, jak "pożyczanie". Coś na zasadzie "kupuję ale jak mu się znudzi, to odsprzedam". Może to głupio zabrzmi ale ja nawet na myśl, że kiedyś trzeba będzie umrzeć i rozstać się z najdroższą kolekcją...  :)
Wyszło na to, że jest we mnie sprzeczność.. Z jednej strony zmienny gust, a z drugiej zamiłowanie do stałości, które jest silniejsze. Lalki darzę też przywiązaniem i negatywnie przeżywam odejście nawet największej paskudy. Dlatego postanowiłam znaleźć wyznacznik według, którego mogłabym wybierać i selekcjonować lalki "na zawsze". Innymi słowy przemyślałam na nowo koncept mojej kolekcji i kierunek, w jakim będę ją rozwijać. 
Takie przemyślenia poczyniłam już z rok temu, kładąc od tej pory większy nacisk na lalki retro i vintage, a mniejszy na wydania stricte kolekcjonerskie. Owocem tego postanowienia był zakup, który chcę Wam dziś pokazać. 

My Favourite Superstar Barbie 1977
Stojak zmieniłam na plaline'owy z lat 80-tych, a na oryginalnym z zestawu My Favourite stoi inna lalka.



Jest to reprodukcja jednego z ważniejszych modeli w dziejach Mattela - Barbie Superstar 1977, która ukazała się w roku 2009. W roku 1977 nastąpiła rewolucyjna zmiana w wyglądzie Barbie: zmiana rysów twarzy oraz modyfikacja ciałka (zmieniono rączki na zgięte pod kątem 90 stopni). Przypominam, że korpus TnT oraz bendable legs debiutowały wcześniej. 
Wraz z Superstar Barbie z taśm produkcyjnych zjechały dodatki, które na lata zapisały się w historii lalkowej mody: przeźroczysta biżuteria i buciki zapinane w kostce:



Buciki wyszły z obiegu wraz z końcem lat 70-tych, w przeciwieństwie do biżuterii, która towarzyszyła Barbie jeszcze przez całą dekadę następną. 

Jeszcze raz podkreślam, że mój egzemplarz to reprodukcja wydana w 2009 roku w ramach 50-tej rocznicy istnienia Barbie (seria My Favourite , podobnie jak Malibu Barbie, którą opisywałam niedawno). Kupiłam ją używaną na Allegro, bez oryginalnego pudła i stroju ale za to w stanie idealnym i ze stojakiem. 
Lalka ta, jako że jest to tylko reprodukcja, nie podbiła mego serca ale bardzo chciałam mieć protoplastkę wszystkich superstarek z mojej kolekcji. Malunek twarzy, który tu widzicie, już nigdy nie będzie tak prosty i delikatny:



I tu znowu nie obędzie się bez porównań do oryginału. Choć na pierwszy rzut oka Barbie wygląda, jak wierna kopia oryginalnej Superstar Barbie, to z całą stanowczością mogę stwierdzić, że jest to tylko pozór. Bardzo szybko "wychodzi szydło z worka", jak Mattel zlekceważył pewne istotne dla nas, kolekcjonerów, szczegóły. 
Po pierwsze Barbie dostała inne ciałko: część miedniczną z wmoldowaną bielizną, jak u lalek z lat 90-tych oraz ich nogi wraz ze stopami o łagodnie zarysowanych paluszkach. Oryginalna Superstar Barbie, podobnie, jak jej następczynie, miała inne  nogi o stopach z ostro zarysowanymi palcami oraz część miedniczną bez wmoldowanej bielizny, z wyraźnie zaznaczonymi "aspektami fizjologicznymi". Dla porównania przywołam inny przykład z mojego zbioru. Oto Magic Curl Barbie 1981, właścicielka korpusu TnT i bendable legs, które miała również Superstar Barbie. 



Jeżeli spojrzymy na nogę po lewej stronie, zauważymy, że nie tylko stopa jest inna ale cały profil łydki i uda różni się. Noga reprodukcji jest szczuplejsza z profilu.
Części miednicznej nawet nie trzeba komentować, bo różnica jest oczywista.



Dlaczego więc reprodukcji dano nieodpowiednie ciałko? Może formy odlewnicze dawnych nóżek nie nadają się do użytku, a Mattel w ramach cięcia kosztów zrezygnował z tworzenia replik? Może firma uznała to za nieistotny szczegół, który i tak pozostanie ukryty pod strojem? I ciekawa jestem czy komuś jeszcze poza mną to przeszkadza?

Czy wobec zaniedbań przy kopiowaniu ciałka producent postarał się przy stroju i twarzy ?
Moja odpowiedź: tak ALE...
Uważni analitycy lalkowego piękna wypatrzą różnice między oryginałem a reprodukcją!
Mnie od początku "coś" się nie zgadzało ale nie wiedziałam co. 


Szukania "dziury w całym" nie ułatwił fakt, że porównanie odbywało się na podstawie zdjęć w sieci, a nie lalki trzymanej w ręce. Mimo to, po jakimś czasie udało mi się zlokalizować źródło zamieszania :)
Reprodukcja ma po pierwsze wyższe czoło, czy jak kto woli, wyżej wszyte włosy oraz inaczej rozmieszczony rysunek brwi. Sam ich kształt się nie różni ale ich położenie względem oczu już tak. 
Reprodukcja u góry:



Brwi reprodukcji są naklejone wyżej, co zmienia znacznie odbiór jej twarzy. W ogóle wszelkie niedociągnięcia przy kopiowaniu oczu lalek rujnują wrażenie podobieństwa, ponieważ zmieniają coś więcej niż tylko ułożenie kresek: a mianowicie całe spojrzenie i wyraz twarzy lalki...
Czy czepiam się? :)
Moim zdaniem oryginalna Superstar Barbie miała bystrzejsze spojrzenie, natomiast reprodukcja ma spojrzenie bez wyrazu. 
Nie myślcie sobie jednak, że piszę to wszystko z wyrzutem. Nie każda różnica tego typu jest zaniedbaniem ze strony producenta i nie każda mi przeszkadza (no może poza nietrafionym ciałkiem). A tropienie ich sprawia frajdę, stąd szczegółowa analiza. 

Na tym skończę wywód i zapraszam ponownie. Jeszcze dużo ciekawych lalek mam w zanadrzu!
Buziaki
N.



Komentarze

  1. Oj to tak samo jak ja :) Przywiazuje sie do lalek i az mnie serce boli jak musue sie jakiejkolwiek pozbyc ... nasowa mi sie od razu pytanie czy aby kolejna wlasciceilka nie zepsuje tej tak starannie i z sercem odratowanej przeze mnie lalki. jednak zycie czasem zmusza zeby posic jakas w swiat bo u mnie nie pasuje w zaden sposob ;)

    Ta repro nie wpadla nigdy w moje rece ale wyglada bardzo ladnie. Podejrzewam ze Mattel specjalnie nie robi wiernych kopi oyginalnej lalki bo jak wiadomo tamta z 77 ma duzo wieksza wartosc kolekcjonerska...i tak powinno pozostac :)

    Czesto...no moze nie czesto ale dosc czesto zdarza mi sie ze natrafiam na aukcje ,na ktorej ktos usiluje sprzedac jakies repro jako oryginalna lalke. Czesto zdjecia sa takie sobie ale juz z daleka ktos obeznany w temacie odkryje e to podrobka. Wydaje mi sie ze to dobrze ze lalki tak sie roznia bo podniszczone repro nie powinno byc sprzedawane za nie wiadomo jakie pieniaze jako lalka vintage z lat 60 czy 70. Takie moje zdanie :)

    Twoja jest cudna i sam fakt ze kompletna sprawia ze moje serce bije szybciej :) Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też uważam , że to dobrze, że są jakieś rożnice między reprodukcją a oryginałem, bo przynajmniej można je porównywać i wychwytywać niuanse, co jest baardzo ciekawym zajęciem dla kolekcjonera.
      Zwlaszcza, gdy ma się w kokekcji oba egzemplarze, to komu, by wtedy przyszło do głowy narzekać, na różnice?
      Gorzej gdy ktoś traktuje reprodukcje, jako substytuty vintage, ktorych nie moze zdobyc. Wtedy roznice beda mu przeszkadzac.
      Mnie roznice nie przeszkadzaja, a przynajmniej nie wszystkie. Ale defekty wizualne juz tak, np dziwna głowa Malibu Barbie 2009....

      Usuń
  2. Sprzeczność w działaniu mi również towarzyszy i wcale nie jest mi z tym dobrze! Mam "naście" lalek, które nawet nie wystawiam, ale nie umiem się ich pozbyć. Przecież zdobyłam je, może nie z wielkim trudem, ale przede wszystkim z ekscytacją :-) Cieszyłam się z każdej, która do mnie przybyła a teraz miałabym ją puścić w obce ręce? A jak będę żałować? Takie rozmyślanie w niczym nie pomaga :)))
    Twoja dziewczyna to piękna lalka! Od samego patrzenia poprawia się humor, jest taka... "słoneczna":-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa jestem Olu, jakie to panny leżą u Ciebie pochowane? U mnie jest to kilka Superstarow z konca lat 90-tych (zero znakow szczegolnych) i kilka pań wydanych po roku 2000...
      Ech.... czyli wychodzi na to, ze nie jestem sama z tym niezdecydowaniem ;)

      Usuń
  3. Hyhy, u mnie część kolekcji jest "krocząca" i tylko trzon pozostaje niezmienny. Dlatego pozwalam sobie na nieprzemyślane decyzje i co jakiś czas - wymianę nielubianych egzemplarzy. Wszystkie sprzedane "po głupiemu" lalki już odkupiłam i to w części od osób, którym je sprzedałam, więc za żadną utraconą już mnie serce nie boli.
    Reprodukcja, mimo różnic w stosunku do oryginału, jest porywająca - twarzyczka jest bardzo elegancka w tym prostym, ale wykwintnym makijażu, a genialne, duże oczy (chyba większe niż u oryginału) perfekcyjnie ją rozświetlają. Patent z gaciorkami w miejscu gdzie była poprzednio golizna bardzo mnie rozśmieszył - czyżby Mattel chciał zrobić z Barbie "porządną kobietę", która nie chadza bez niewymownych na pupie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie tym rdzeniem są Vintage... one są moimi faworytkami i nie zapowiada się, by to się zmieniło. Inne lalki nieraz wypadały już z łask. Ostatnio w rankingu spadły Barbie wydane po 2000, a to przeciez lale mojego dziecinstwa! Ciekawe od czego zaleza te zmiany gustu... moze od hormonow?

      Usuń
  4. Przyznam, że nie spodziewałem się aż takiego odstępstwa od oryginału... Z drugiej strony, zgodzę się z pierwszym komentarzem - ludzie w Mattelu na pewno mają świadomość jak wiele kolekcjonerzy potrafią wydać na prawdziwy vintage, więc tym bardziej się cieszę, że nie ułatwiają sprawy chcącym zarobić oszustom ;)
    Reprodukcja w zamierzeniu ma oddawać klimat epoki, w tym przypadku się to udało! Całość wydania zasługuje na brawa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie spojrzałam na to z tej perspektywy! Masz rację! Wciąż zapominam o wszelkiej maści oszustach, dla mnie to wprost nie do pomyślenia, by próbować sprzedać repro jako oryginał...
      Mam też świadomość, że gdyby Mattel chciał stworzyć identyczny egzemplarz - zrobiłby to. Ma do tego celu wszystko, co niezbędne. Czasem po prostu decyzje dotyczące wygladu lalki, sa dla mnie dziwne i niezrozumiale. :)

      Usuń
  5. Podziwiam tak skrupulatnych kolekcjonerów, mi jeszcze do takiego daleko, choć... Może to i lepiej?
    Reprodukcja reprodukcją, ale panna prezentuje się nienagannie, jest śliczna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skrupulatność to czasem udręka :) grunt to być sobą!

      Usuń
  6. Panna jest faktycznie warta pożądania. Marzę o lalce z taką buźką... Ten pysiałek z dawnych lat, połączony z nienachalnym makijażem... :-) Śliczna!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Happy Family Midge 2002 czyli Wielka Paka cz. 3

Sparkle Beach Barbie 1995

29 lipca Czwarta rocznica bloga